Zgadza się

, jest i taka szkoła mocowania pasków / "ubierania" instrumentu (jednakże dotyczy on tylko jednego zasadniczego/pionowego pasa).
Osobiście nie stosowałem, ale i w mojej szkole muzycznej (w konkurencyjnej klasie), i na koncercie poznańskiego kwartetu akordeonowego (gdzieś tak w okolicy lat 1987-88) widziałem ten sposób.
Miałem to szczęście, że wygospodarowałem sobie dzisiaj pół godziny po poćwiczenie i spróbowałem na siedząco dwóch sposobów:
tylko z jednym pasem i "fabrycznie" mocowanych obu.
Po przeszło ...dziesięciu latach niegrania właśnie ten PIERWSZY sposób wydał mi się (jak dla mnie) odpowiedniejszy - no i właśnie zabrakło tej poprzeczki, bo instrument trochę "odjeżdżał" w przód.