Kazymel
Janucik, skoro już mnie wywołałeś do tablicy, to odpowiem.
Jeśli o książki chodzi, to bez wątpienia wykaz lektur mieliśmy taki sam.
A historia drogi muzycznej...Mandolina, akordeon...
Teraz na wyjeździe nie mam przy sobie ani akordeonu, ani mandoliny, no to doskonalić nie mogę.
Jest tu gitara, no to te trzy przysłowiowe akordy,
jakaś melodyjka, wczoraj wieczorem brzdąkałam "Bella ciao",
skóra mi z palców złazi, żaden akord nie brzmi czysto...
Gdyby to jakiś gitarzysta usłyszał...

Ale mam też harmonijkę...no to coś prostego powoli na niej wygram...
I konkluzja taka...i co z tego, jak w niczym nie jestem dobra

Dawno temu, to nawet podstawy na flecie musiałam poznać,
bo po drodze to i muzyki w klasach mlodszych nauczalam...nic z tego nie pamietam
