Drogi Profesorze Kotelczuk,
Mimo, że Twój wpis, Profesorze, niewiele mi pomoże, to przeczytałem go z zapartym tchem. Nie pomoże, bo jestem już niereformowalny. A poza tym, bliżej mam do końca grania, niż do początku. Ba! Nawet do środka. Ale gdybym był młodszy o parędziesiąt lat, to chciałbym mieć takiego nauczyciela, jak Ty, Profesorze.
W rzeczonym wpisie objawia się nie tylko wspaniała wiedza, poparta doświadczeniem, ale i zdrowy rozsądek
Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że koleś kolesia nie nauczy grać na akordeonie. Ani pani z naprzeciwka, ani Heniek co w knajpie gra. To trzeba robić przynajmniej pół życia, żeby wziąć na siebie odpowiedzialność za nauczanie. I samemu trzeba się uczenia uczyć.
A co do zdrowego rozsądku, to, Jak wiesz Profesorze, sam go doświadczyłem, gdy poszukiwałem jakiejś fajnej cyji z tremolami, bulwarami, kanałami i chórami niebiańskimi... itp. Jestem szczęśliwy, że poddałem się Twojemu głosowi rozsądku.
A tak na marginesie, to serdecznie Cię pozdrawiam i cieszę się, że tu zajrzałeś, bo tu jest fajne towarzystwo.