Witam wszystkich akordeonistów ,,,moja przygoda zaczęła się w podstawówce.
Moją siostrę rodzice zapisali do ogniska muzycznego,ale po jakimś czasie stwierdzili ,że nic jej nie wychodzi.Wtedy ja się dorwałem do instrumentu i mój pierwszy utwór ze słuchu to ,,Zocha izbę zamiatała i Macieja zawołała,,,.Tak więc rodzice orzekli ,że ja mam talent do muzykowania ,no i tak się zaczęło,,,ale długo to nie trwało,tylko 2 lata .Ale wiadomo ,komu w wieku 11 lat wówczas w latach 70 ,chciało się uczyć,,,na przymus grania,,poznawałem coś niecoś,ale ,gra w piłkę była ważniejsza.
No i już po 2 latach byłem muzykiem
Dopiero w latach 83 ,będąc w wojsku trafiłem do orkiestry,ale wtedy ,, ,,uczyłem się od podstaw na instrumencie dętym,przerąbana sprawa ,ale mus.Po wojsku dopiero w 2010 ,coś zaświtało w mojej głowie i kupiłem sobie od handlarza -hohner tangoIV,no i zacząłem grać.Tylko powiem szczerze ,że z nut to nie gram,tylko ze słuchu.Obecnie posiadam akordeon -Grande vox ,który zakupiłem przypadkowo chyba też od handlarza.Został przywieziony ze Stanów ,,obecnie jest przerobiony na strój musette, posiada głosy Tipo amano ,tak mi powiedział stroiciel z Białegostoku..No i ot to wszystko.Pozdrawiam wszystkich