Autor Wątek: Dlaczego zacząłeś grać na akordeonie? Jak zaczęła się Twoja przygoda?  (Przeczytany 53799 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Inkwizytor

  • **
  • Wiadomości: 77
    • Zobacz profil
  • Skąd: Warszawa
Ja jak miałem jakieś 4-5 lat, byłem z rodzicami w Parku Sowińskiego w Warszawie. W tamtejszym amfiteatrze występowały różne zespoły i występowała jedna z kapel warszawskich. Nie jestem wstanie teraz powiedzieć dokładnie czy była to kapela z chmielnej, czerniakowska, czy jeszcze jakaś inna, ale z tego rodzaju. Grali oczywiście folklor warszawski i obowiązkowo był akordeon. Jak zobaczyłem ten kaloryfer stanowczo oświadczyłem, że "ja chcę na tym grać". Po jakimś czasie mój dziadek (organista z Kobyłki) przywiózł mi 60 basowy [akordeon] Weltmeister toccata. I tak to się zaczęła moja przygoda z akordeonem. Było to dobre trzy a w zasadzie prawie cztery dekady temu.
No to zdrówko  [toast]

Offline dskrzypiec98

  • *
  • Wiadomości: 6
    • Zobacz profil
  • Skąd: Świętokrzyskie
Od najmłodszych lat interesowałem się tym instrumentem, mimo że nawet nie wiedziałem jak się nazywa. :D Zawsze dziwiło mnie, że ktoś może grać nie widząc klawiszy, w dodatku osobno pracuje lewa i prawa ręka. Mało tego jeszcze miech bardzo fajnie się zwija i rozwija. Pewnego razu będąc w drugiej klasie szkoły podstawowej, nauczycielka przyniosła na lekcje akordeon - weltmeister meteor 80'cio basowy. Co prawda instrument zakrywał mi szyję, jednak było to dla mnie spełnienie pierwszych marzeń - móc zażępolić na takim czymś. Podczas różnych akademii grało się kilka utworów na cymbałkach, więc jako-tako prawą ręką coś udało się wydukać. Będąc zafascynowany, gdy przyszedłem do domu powiedziałem rodzicom, że chcę grać na "arkodeonie". Ci nie zareagowali na to zbyt poważnie, myśląc że jest to chwilowa zajawka - kupią instrument, a później będzie w kącie leżał. Jako że na to nic nie mogłem poradzić, pozostało mi jedynie prosić nauczycielkę o to by na jakichś wolnych lekcjach pozwoliła mi od czasu do czasu się pobawić. Ta widząc moje zaciekawienie, powiedziała mi że porozmawia z panią dyrektor o tym by mi ten akordeon wypożyczyć do domu na wakacje - na instrumencie i tak nikt nie grał, a w razie kontroli szkoła miała również drugi w zapasie. Gdy już miałem go w domu i bez przerwy coś próbowałem zagrać, rodzice doszli do wniosku że jednak warto dać szansę i wynająć jakiegoś prywatnego nauczyciela - tym bardziej, że cyja jest, a w ciągu kilku miesięcy okaże się czy chęci nie znikną. W nieodległym czasie, na poprawinach u wuja był akordeonista z pobliża. Ten też później został moim nauczycielem. Tak minęło już parę lat, a akordeon nadal jest u mnie na pierwszym miejscu. Happy End tej historii był taki, że dyrekcja zgodziła się bym do końca ukończenia szkoły z akordeonu korzystał. Moim następnym instrumentem był już Horch 120, a teraz jest Hohnerek.  ;)

Offline Leszek

  • VIP
  • *****
  • Wiadomości: 1975
    • Zobacz profil
  • Skąd: śląskie, Hiszpania
Bardzo ciekawa historia i fajnie że do nas dołączyłeś.  :) [akordeon]

Offline smialekcz

  • **
  • Wiadomości: 71
    • Zobacz profil
  • Skąd: Głogów
Tak jak wielu wcześniej wcześniej pisało - ojciec kazali i już ;-) ;).
Starszy (o 6 lat) brat dostał polski akordeon z BFA (kto jeszcze pamięta te czasy?) - Carmen 120bas.
Znajomy ojca uczył go (był niezłym grajkiem weselnym, samoukiem), a po roku przeprowadziliśmy się do miasta, gdzie było i Ognisko Muzyczne i Szkoła Muzyczna. Nie było gadania ojciec - zapisał nas obu do Ogniska. Brat uczęszczał do ogniska 4 lata, ja w trzecim roku zostałem "przeniesiony" w nagrodę do Szkoły Muzycznej. Jako, że było to w podstawówce (wówczas ośmioletniej), to moja edukacja w klasie akordeonu skończyła się równo ze skończeniem szkoły podstawowej. Gdyby, idąc do szkoły średniej, była już Szkoła muzyczna II stopnia, to zapewne i do niej "ojciec by kazali" ;-). II stopień pojawił się, ale dopiero po paru latach (szkoda :-( )

Offline roberto

  • *
  • Wiadomości: 15
    • Zobacz profil
  • Skąd: Łódzkie
Ojciec kazał. Pół roku wytrzymałem z nauczycielem lub on ze mną ;) i zarzuciłem granie. Jaki to człowiek w młodości głupi był. Ojciec trochę grał, jeżeli można to było nazwać graniem ale coś grał. Jednak nie dotykałem akordeonu. Ostatnio na święta Bożego narodzenia obiecałem teściowi że w następne święta zagram kolędy. Teść sprezentował akordeon, ja żeby spełnić obietnicę zacząłem grać i na starość złapałem bakcyla.  ;) :) :)

Offline MattyC

  • *
  • Wiadomości: 38
    • Zobacz profil
  • Skąd: Stalowa Wola
Moja historia gry na akordeonie zaczęła się rok temu na jesieni. Ubiegłego roku słuchałem muzyki granej na akordeonie. Przeglądałem fanpage na youtube, kolegów z forum i słuchałem jak grają... i w ten wpadł mi pomysł do głowy, żeby znaleźć jakiś akordeon do nauki i spróbować swoich sił. Kupiłem go w lombardzie :D Stara Sybila Brand Silvia 80b, nie była w idealnym stanie, trzeba było trochę szybko miechować :D. Od lutego bieżącego roku zacząłem chodzić do prywatnego nauczyciela, w między czasie kupiłem akordeon Royal Standard 96b, chodziłem tak do czerwca, później zrezygnowałem z powodu organizacji swojego wesela i innych obowiązków. Po weselu gram już sam, myślę że jakieś podstawy i palcowanie zostało mi wpojone przez nauczyciela :D. Niedawno kupiłem akordeon Lira Centro matic 120b, gram dalej, zapał do gry nie mija, dodam że bardzo lubię grać.

Offline PawełPiotrJurczyk

  • VIP
  • *****
  • Wiadomości: 662
    • Zobacz profil
  • Skąd: Bytom
U mnie standardowo - Tato grał na akordeonie. Później starszy brat. A ja cały czas się zastanawiałem, skąd oni wiedzą, gdzie naciskać w lewej ręce?? Zapisałem się do szkoły muzycznej pierwszego stopnia na flet - ostatecznie - ciekawość wygrała - padło na akordeon. I tak - udało się zrobić I i II stopień szkoły muzycznej... Teraz już wiem - skąd wiedzieli ;)))

Offline SamMuz

  • VIP
  • *****
  • Wiadomości: 591
    • Zobacz profil
  • Skąd: Warszawa
... Teraz już wiem - skąd wiedzieli ;)))
  [brawo] [piwo]

Offline PawełPiotrJurczyk

  • VIP
  • *****
  • Wiadomości: 662
    • Zobacz profil
  • Skąd: Bytom

Offline Filip

  • *
  • Wiadomości: 35
    • Zobacz profil
  • Skąd: Słupiec, świętokrzyskie
Moja przygoda zaczęła się w święta. U dziadka w pokoju leżał Weltmeister Stella 72. Wytaszczyłem go do siebie i coś zacząłem brzdyngolić. 15 stycznia 2016 r. odbył się przegląd kolęd i pastorałek. Podczas przerwy wystąpił tam akordeonista. To mnie utwierdziło w przekonaniu że chcę grać. Ten sam akordeonista został moim nauczycielem. Lekcje zacząłem w kwietniu, bo akordeon był w naprawie. Gram już prawie 3 lata.

[akordeon]

Offline Gabi

  • *
  • Wiadomości: 15
    • Zobacz profil
  • Skąd: Wrocław
W moim ognisku muzycznym były 3 instrumenty: fortepian, skrzypce i akordeon (była jeszcze gitara ale jakoś nikt nie traktował jej poważnie). W miom przypadku, pianino za drogie, na skrzypcetym byłem ponoć za stary (12 lat miałem) więc ... zostałem akordeonistą  ;)

Offline tutto bene

  • *
  • Wiadomości: 45
    • Zobacz profil
  • Skąd: W-wa Wesoła
U mnie zaczęło się przypadkowo. Będąc na urodzinach u teściowej rozmawialiśmy o marzeniach, opowiadaliśmy sobie, co nas fascynuje, i ja też opowiedziałem o swoim. Było nim granie na gitarze, oczywiście elektrycznej, gdyż od młodych lat jestem fanem metalu. Oczywiście jak większość miałem marzenie, które było osiągalne, ale oczywiście nic z tym nie robiłem, zawsze była wymówka typu brak instrumentu, brak czasu itd. Myślę, że tak naprawdę był to strach przed porażką, ale nieważne, marzenie sobie egzystowało i tyle. Po tym jak wyjawiłem swoje marzenie, teściowa powiedziała, że co prawda nie ma gitary ale śp. teść grał na akordeonie i ona ma i może mi dać, bo po co jej to skoro nie gra, ale chciałaby, żeby ktoś na nim grał, bo szkoda, żeby się kurzył, jest jednak jedno ale, nie ma do niego pasków, gdyż mole je zjadły i wyrzuciła, żeby się nie lęgły. Stwierdziłem, że ja i akordeon to w sumie jakaś tam forma oksymoronu, ale mogę go zreperować, wyczyścić itd., żeby było miło. Była to Stella 120b. Zabrałem to to do domu i zacząłem się rozglądać za częściami. Zbiegiem okoliczności zgadałem się ze swoim przyjacielem gitarzystą że mam, haha, akordeon to możemy pograć, na to on, że koniecznie, właśnie się zapisał na kółko muzyczne i koniecznie i bezwzględnie mam tam być. W tym samym czasie syn miał zajawkę na granie na pianinie. Ja mu mówię, że nie mam pasków, a on mi na to, że go to nie interesuje, mam zrobić na sobotę i przyjechać, koniec gadki. Jakaś tam łatanina z pasków od spodni i pojechałem. W sumie doszedłem do wniosku, że i syn może tam pochodzić, to zobaczy, popróbuje, jakoś spędzimy wspólnie czas, więc bardzo pasuje. Tam mi trochę pokazali, trochę pan z kółka, trochę koledzy, potem sam z Kulpowicza zacząłem basy ogarniać, aż w końcu poszukałem profesjonalnej nauczycielki i tak w sumie już 1,5 roku upłynęło, jak sobie gram. Akordeon na tyle mnie zafascynował, że na razie w ogóle nie myślę o innym instrumencie i coś czuję, że tak zostanie :) w końcu mam 44 lata, więc nie mogę tak sobie skakać z kwiatka na kwiatek  [akordeon]

Offline SamMuz

  • VIP
  • *****
  • Wiadomości: 591
    • Zobacz profil
  • Skąd: Warszawa
tutto bene super historia. To jest właśnie akordeon. Ja go porzuciłem w młodości dla gitary elektrycznej, a na starość  (po długiej przerwie w muzykowaniu) wróciłem. I wreszcie oddycham pełną piersią chociaż umiejętności są jakie są i kręgosłup - prawie emeryta - nie wytrzymuje, ale co mi tam - gram i już. Też mam Stellę 120, prawie tak starą jak ja. :) [akordeon]

Offline tutto bene

  • *
  • Wiadomości: 45
    • Zobacz profil
  • Skąd: W-wa Wesoła
Niestety SamMuz nasza stella jest dość kiepskim stanie, na razie kupiłem sobie Royala a stellę w wolnych chwilach remontuję, gra ale ma mankamenty, atak moli naruszył także dekawki, niektóre głosy milczą, jeden register połamany. Na razie udało mi się zrobić mechanikę basów, wymienić kaliko i ogólnie uszczelnić. Powoli w wolnych chwilach grzebię.

Offline virtuoz_85

  • *
  • Wiadomości: 14
    • Zobacz profil
  • Skąd: Rzeszów
pewnego razu tata przyniósł mały akordeon (podobno rosyjski), miał może z półtorej oktawy. Pokazał mi kilka razy, jak się gra siadła pszczółka na jabłoni i załapałem od razu grę dwoma palcami :)
ćwiczyłem co dziennie, aż mnie broda bolała (bo akordeon nie miał pasków, więc musiałem podtrzymywać go brodą ;)