Czym głównie kierujecie się wrzucając "grosz" do kapelusza?
Jeżeli utwór mi się spodoba, to coś wrzucę, a że muzyka akordeonu zazwyczaj wzbudza moją sympatię, to wrzucam. Nawet Cyganowi w tramwaju, choć ich coraz mniej. Pamiętam jak kiedyś latem jadłem sznycla ogródku na starówce w Wiedniu i podszedł pewien akordeonista. Podarowałem mu banknot, a on mi grał aż zjadłem cały obiad. Cóż to była za muzyczna i kulinarna uczta! Wówczas jeszcze nie interesowałem się bardzo tym instrumentem, ale wszystko co usłyszałem mi się podobało.
Często w krajach niemieckojęzycznych można spotkać w parkach kilku małolatków, którzy przyszli wspólnie pograć na akordeonie. Przychodzą tam z racji ładnej pogody, bo szkoda wtedy siedzieć w domu. Muzykują nie dla zarobku, ale po prostu dla przyjemności gry w plenerze. U nas jeszcze się nie spotkałem z takim spontanem, a szkoda. Jak któryś otworzy przy tym futerał, to ludzie coś wrzucą.
Kiedyś tata, podczas ich przerwy poprosił jednego chłopca o akordeon i zaczął pogrywać po wielu, wielu latach przerwy. Ku naszemu zdziwieniu młodzieńcy nie chcieli, aby tata przestał. "Spiel weiter, spiel weiter" mówili, a i kilku przechodniów zatrzymało się by posłuchać. Bardzo sympatycznie.
Gra na ulicy nie musi być zawsze podyktowana warunkami finansowymi. Przykładem jest pan Lech Dybik, który nie tak dawno nauczył się grać na gitarze i grywa na ulicy, bo lubi. A jak uzbiera z takiej gry jakąś sumę, to "pęka z zachwytu", że ludziom się to podoba i coś do futerału wrzucają.
https://www.youtube.com/watch?v=j6cUoWzgucoIdąc tym tropem - też chciałbym kiedyś zagrać na ławce w parku. Zagrać i zobaczyć reakcję ludzi. A jak ktoś by coś wrzucił do futerału, to byłaby dopiero frajda!
Aktualnie wydaje mi się, że trema związana z takim występem jest mniejsza niż np. przed nauczycielem, egzaminem czy rodziną. Jest to indywidualnie odczuwane doznanie i każdy może doznawać go w inny, właściwy dla siebie sposób.