Pamiętam jak osiem lat tamu wyprowadzałem się z wieżowca... Wcześniej przez kilka lat wytrwale ćwiczyłem po kilka godzin dziennie na "victorii" podręcznik Kulpowicza, czasami jakąś biesiadę za słuchu, w stylu "Błękitna Chusteczka", czy "Polskie Kwiaty" Cwynara - ale tak "po mojemu", bez przestrzegania tych rad o których tu piszecie

...
Podchodzi sąsiad z góry, i mówi: - "Ooo, widzę że się sąsiad wyprowadza... Szkoda, będzie nam teraz brakowało akordeonu"...
A ja do dziś nie wiem i się zastanawiam, czy naprawdę żałował, czy mi dosrał...
