Moj pierwszy był Małysz, ale to raczej zabawka. Później miałem Victorie II. 
Tożto prawdziwy demon dźwięku. Sam na nim zaczynałem, później kupiłem
Victorie II, ale nie nadawała się do niczego, a ja też nie miałem pojęcia o sprzęcie, żeby coś w tym temacie robić, więc wystawiłem ją na aukcję. Takim z prawdziwego zdarzenia akordeonem był Welmeister 120 basowy, niby to
Gigantilli czy coś takiego, w każdym razie nazwy podanej nie było, cztery chóry to miało melodyczne i pięć basowych.