Witam po przerwie.
Dziękuje za tak liczny odzew z waszej strony. Postaram się odpowiedzieć na wszystkie poruszone kwestie.
Otóż Lignatone 48b. mimo małej ilości basów rozmiarów jest bardzo podobnych jak wspomniana "80" Weltka czyli dla mnie nie jest mały, a w sam raz właściwie. Zza większego akordeonu prawie by mnie nie było już widać. Jeśli chodzi o minerały i witaminy to w okolicach Świąt Bożego Narodzenia zacząłem je uzupełniać, bo objawy które opisywałem na pierwszy rzut oka wyglądały mi na dolegliwości mięśniowo stawowe. Niestety poprawy brak.
Tak jak SamMuz napisał zawodowo głównie pracuje w pozycji siedzącej przy komputerze i powiem szczerze, że do tej pory nie zwracałem uwagi jak siedzę.
Przez okres sylwestrowy przemyslałem trochę to, co mi tu napisaliście i na dzień dzisiejszy stawiam na kręgosłup jako winowajce moich bolączek. Po pierwsze, analizując, doszedłem do wniosku, że zarówno w przypadku jednego jak i drugiego akordeonu jakiekolwiek objawy u mnie się pojawiają w momencie jak pasy wyreguluje w pozycje "trochę na kolanach, trochę na barkach" czyli dla mnie optymalną do grania. Podczas gdy nie zakładam ich lub mam je po prostu luźno zarzucone, a sam instrument spoczywa na kolanach jest o niebo lepiej. Dodatkowo zwróciłem uwagę dzięki Waszym sugestią na to, że o ile podczas ćwiczeń nie bolą mnie plecy, a problemy są z ręką to podczas codziennego funkcjonowania potrafią mnie pobolewać. Nie jest to paraliżujący ból, a jedynie taki tlący. Taki, na który właściwie do tej pory nie zwracałem uwagi tylko robiłem swoje. Także uważam, że coś jest na rzeczy. Jutro i na sobotę umówiłem się na masaż. Zobaczę, może to po prostu napięcie mięśniowe tak mi dokucza, a nie jeszcze problemy ortopedyczne. Zacznę od próby wyeliminowania najtrywialniejszych, potencjalnych przyczyn. Postaram się jeszcze zmienić moją koncepcje gry na akordeonie, bo faktycznie mam taką skłonność, że podczas ćwiczeń gdy bardzo mi zależy, żeby jakiś fragment wykonać prawidłowo to zaczynam się ściskać i napinać (teoretycznie tak jakbym wkładał całego siebie w to, co robię). Zwrócę także uwagę na prawą rękę, bo z tym przywiązywaniem wagi do tego czy jest napięta czy rozluźniona podczas gry to różnie bywa.
Jeśli chodzi o ból lewej ręki to myślę, że to na 99% od miechowania. W mojej cyji dokonałem na przestrzeni tego roku małych napraw i pouszczelniałem ją na miarę możliwości łącznie z wymianą wosku w głośnicach więc ze szczelnością nie jest źle. Z kolei mój nauczyciel ostatnimi czasami zachęca mnie do głośnego grania. Do tej pory miałem tendencje do takiego czajenia się z tym i grałem trochę niepewnie. Tak bardziej ciszej niż głośniej. Zabieg przyzwyczajenia się do głośnego grania ma na celu podniesienie mojej pewności siebie w tym, co robię i oswojenia się z tym, że gram. Dlatego myślę, że jeśli chodzi o lewą rękę to tu jest pies pogrzebany, bo jednak na jakiś tam wysiłek większy niż dotychczas jest narażona.
Podsumowując, zaczynam działać tak jak pisałem. na bieżąco postaram się relacjonować, co i jak i mam nadzieję, że poprawa nastąpi.
Dziękuje jeszcze raz za pomoc i wsparcie.
Pozdrawiam
P/S Słów "gram" oraz "ćwiczę" używam wymiennie.