Cześć i chwała wszystkim forumowiczom.
Mam na imię Piotr, stary dobry rocznik 74
Jestem dyplomowanym amatorem jeśli chodzi o muzykę...
A zaczęło się tak...
W wieku ok. 9 lat znalazłem w domu akordeon. Była to pozostałość po wujku, który przerzucił się na gitarę.
Ten akordeon to Victoria II z Bydgoszczy z 1970 roku. Akordeon wymagał remontu kapitalnego. Mój tata często wspomina, że sprzedał byka by zapłacić za remont
Zacząłem grać tylko i wyłącznie ze słuchu bez żadnego nauczyciela. Były to głównie utwory łatwe i biesiadne typu "Szła dzieweczka" itp. Niestety pochodzę z małej miejscowości, nikt też z rodziny nie pomyślał o jakiejś edukacji muzycznej, tak że przygoda z akordeonem szybko umarłą śmiercią naturalną...
W wieku 17 lat zacząłem grać w zespole na perkusji ( wesela, zabawy). W tamtych czasach niezła frajda i własne pieniądze
. Ta przygoda skończyła się w roku bodajże 1995...Na krótko, bo w latach 2013-2015 wróciłem do gry na perkusji, ale nie sprawiało mi to takiej radości jak w latach młodzieńczych
W roku 2016 zaleczyłem ciężką chorobę, w ramach terapii terapeuta zaproponował powrót do dawnych pasji...Wtedy zatęskniłem za akordeonem i nabyłem Weltmeistra Meteora 80. I tak zaczęła się moja prawdziwa, dojrzała miłość do tego instrumentu
Zacząłem edukację poprzez internet, niestety bez pomocy i wskazówek "żywego człowieka"...
Poznałem trochę nuty, "liznąłem" Kulpowicza (chyba gdzieś tak do 70 str.). Wszystko to bardzo chaotycznie i niesystematycznie, ale z "wolnym czasem" bywa różnie...Niemniej jednak nie poddaję się i zauważam że bardzo ciężko przeżyć mi dzień bez akordeonu.
Jestem autentycznie szczęśliwy, że gram na tym pięknym instrumencie i cieszę się ogromnie, że dołączyłem właśnie do Was, drodzy zapaleńcy i miłośnicy akordeonu.
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie
P.S. W wątku dotyczącym Hohnera Atlantic zadałem pytanie. Będę wdzięczny, jeśli ktoś odpowie