W tzw. "dawnych czasach" nuty były tylko schematem , na bazie którego muzyk budował "sztukę" zależną od jego talentu , wykształcenia , możliwości, umiejętności improwizacji itd.
Nie jestem pewien , ale w zasadzie dopiero Romantyzm zaczął stosować wymagania wykonywania dokładnie tego , co jest w nutach (szczególnie Chopin był pod tym względem b.rygorystyczny !!!)
Kadencje koncertów klasycznych nigdzie nie były zapisywane , gdyż dopiero w nich - opracowując w/g własnego uznania - solowy popis na tematy zawarte w utworze, muzyk pokazywał swoje wszechstronne (bądź mniej...) umiejętności.
Najwięcej spustoszenia w samodzielnym myśleniu wprowadziły powojenne szkoły muzyczne, prawdopodobnie ze względu na brak dobrze przygotowanej kadry , a także tzw."programy nauczania" , nieszczęśliwie ślepo wprowadzane do szkół, z koniecznością ich dokładnej realizacji pod rygorem nawet zwalniania "myślących inaczej" pedagogów.
Na szczęście w dzisiejszych uczelniach coraz częściej dochodzą do głosu wykładowcy o szerszych horyzontach , którzy opierają się już nie na starych , wysłużonych kanonach melodyczno - harmonicznych , lecz na szerszym spojrzeniu na muzykę z perspektywy muzyki jazzowej czy rozrywkowej - bardzo dynamicznie ewoluujących i rozwijających nie tylko "się" ale i wykonawców.
No i na szczęście są muzycy - amatorzy , którym głęboko "zwisają" tajniki skostniałych, rutynowych form i nauk i którzy grają tak , jak im serce każe , choć może czasami nieco nieprecyzyjnie , bądź bez pewnych dostatków technicznych , ale ze świeżym spojrzeniem i niearchaicznymi rozwiązaniami.
I tego lubię słuchać najbardziej..!!!
Pozdrawiam wszystkich poszukujących!
Bogdan.